więc jestem twoją
gwiazdą. nie, nieznam Kallimacha. wybierz
odmienne miejsce, jeśli musisz
mnie dotknąć – masz takie chłodne
palce, plecy
śliskie od potu. mrówki łażą
po stopniach – słyszysz ten dziwny
szelest?; schodów głuche
stęknięcie – strzeże ich kieł
i oko zakurzonej Minerwy. stare drewno
oddycha, kręcą się cienie w szkłach – nie, nie tykaj
mnie – gwiazdy, bo obrazi się srebrne,
lepiej pij dosłyszalny
grzechot zmurszałych czaszek tych, co przeszli
tą sienią
kiedyś – gładko odbici w tarczy lwa, co przeszli
patyną jak niespodzianką
czasu; porażeni
wieczności nieuchronnym tąpnięciem.